Wojtek niedźwiedź – żołnierz 2 Korpusu Polskiego

Monte Cassino, Bolonia, Loreto to miejscowości, które nam Polakom kojarzą się z Polskimi Cmentarzami Wojskowymi. Pochowano na nich kilka tysięcy Polskich żołnierzy. Jednym z niepowtarzalnych żołnierzy, którzy przeżyli II wojnę światową był miś Wojtek. Prawdziwy niedźwiedź był żołnierzem, któremu nawet nadano stopień kaprala. Urodził się w Persji w 1941 r. Został wychowankiem i ulubieńcem żołnierzy 22 Kompanii Zaopatrywania Artylerii wchodzącego w skład II Korpusu Polskiego Polskich Sił Zbrojnych. Tego małego syryjskiego niedźwiedzia brunatnego żołnierze kupili od chłopca perskiego w 1942 r. w drodze do Palestyny za jedną czekoladę, konserwę wołową, szwajcarski nóż oficerski oraz trochę pieniędzy. Na początku musiał być karmiony wodą i mlekiem z butelki po wódce, a potem zajadał się  owocami, marmoladą, słodkim syropem i miodem. Jadał i spał razem z żołnierzami. Nawet wtedy, gdy urósł i dano mu własne legowisko do spania, przychodził do śpiących w namiocie żołnierzy i spędzał noc z nimi, bo nie lubił samotności. Jego ulubionym zajęciem były zapasy, które uprawiał z żołnierzami. Pokonanego w tej rywalizacji i leżącego „na łopatkach” niedźwiedź lizał po twarzy. Zwierzak miał zaufanie do ludzi. Ważył około 230 kg i mierzył 182 cm. Gdy był transportowany ciężarówkami wojskowymi, często w szoferce, wzbudzał sensację na drodze. Wraz z 22 Kompanią Zaopatrywania Artylerii przeszedł cały szlak bojowy: począwszy od Iranu przez Irak, Syrię, Palestynę, Egipt do Bolonii we Włoszech. W Bitwie pod Monte Cassino zasłynął jako pomocnik przy noszeniu skrzyń z amunicją artyleryjską. Dlatego też od tamtej pory na odznakach, proporcach i mundurach 22 Kompanii pojawił się niedźwiedź trzymający w łapach pocisk artyleryjski. Po zakończeniu kampanii włoskiej w Bolonii i zakończeniu II wojny światowej II Korpus Polski trafił do Wielkiej Brytanii. 22 Kompania Zaopatrywania Artylerii została przetransportowana do Glasgow. Również tam Wojtek był bardzo popularnym żołnierzem. Ostatecznie po demobilizacji jednostki wojskowej  niedźwiedź trafił do edynburskiego ogrodu zoologicznego. Wojtek spędził w ZOO 16 lat, żyjąc, niestety, w klatce o powierzchni 10 metrów kwadratowych. W takich warunkach stan zdrowotny zwierzaka pogarszał się w przyspieszonym tempie. Kapral Wojtek zmarł 2 grudnia 1963 roku w wieku 22 lat w Edynburgu o czym informowały nawet brytyjskie stacje radiowe.

Polski niedźwiedź-żołnierz uwieczniony został w formie wielu pomników i rzeźb. Najbardziej znane z nich znajdują się: w Instytucie Polskim i Muzeum im. gen. Sikorskiego w Londynie, w miejscowości Grimsby (Anglia), na Placu Słowiańskim w Żaganiu (od 2013), w Szymbarku (od 2013), w parku im. Henryka Jordana w Krakowie (od 2014), w Princes Street Gardens w Edynburgu (Szkocja) (od 2015), w Duns (Szkocja) (od 2016), przy Przedszkolu nr 99 w Warszawie (od 2017).

Wojtek niedźwiedź żołnierz II Korpusu Polskiego

Costa Concordia – luksus i tragedia

Costa Concordia (po polsku: Wybrzeże Zgody) to były włoski luksusowy statek wycieczkowy zwodowany w 2006 roku. Był najstarszym z sześciu jednostek o podobnych rozmiarach nazwanych typem Concordia. Pozostałe statki to: Costa Pacifica, Costa Serena, Costa Fascinosa, Costa Favolosa i Carnival Splendor. W momencie wodowania był największym, pod względem liczby pasażerów, liniowcem pływającym pod banderą europejską. Wybudowanie jego kosztowało włoskiego armatora Costa Crociere prawie pół miliarda euro. Na 13 pokładach znajdowały się apartamenty i kajuty w ilości 1500 sztuk mogących pomieścić 3780 osób. Załoga statku liczyła ponad tysiąc ludzi. Costa Concordia posiadała też, największe jakie kiedykolwiek wybudowano na statku, Spa, które zajmowało powierzchnię ponad 2100 m2, a także 4 baseny, 5 restauracji, 13 barów, kasyno, centrum handlowe, kino, teatr, halę sportową, dyskotekę i salę gier. Pozostałe dane o liniowcu: długość – 290 m (sławny Titanic miał 269 m), szerokość – 35,5 m, zanurzenie 8,5 m, wyporność 114500 ton, moc sześciu silników diesla – 101400 KM dających osiągnąć prędkość – 22 węzłów.

Ten super nowoczesny i ekskluzywny liniowiec mógł być miejscem spędzania wspaniałych wakacji jeszcze przez kolejne lata, gdyby nie zdarzenie, które miało miejsce przy wyspie o nazwie Isola del Giglio na Morzu Tyrreńskim.  Dnia 13 stycznia 2012 (piątek) Costa Concordia, mając na pokładzie 3206 pasażerów i 1023 członków załogi (12 Polaków), wypłynęła z portu w Civitavecchia w kierunku Savony. Podczas siedmiodniowego rejsu statek miał wpłynąć do portów w Savonie, Marsylii, Barcelonie, Palmie de Mallorca, Tunisie i w Palermo. W godzinach wieczornych kapitan Francesco Schettino, chcąc zrobić niespodziankę pasażerom, kazał obrać kurs płynąc blisko oświetlonej wyspy Giglio. Niestety liniowiec uderzył o skalistą wysepkę Le Scole na głębokości 8 m przeszywając lewą burtę na długości 50 m. Następnie statek zwolnił do 6 węzłów, zaczął gwałtownie nabierać wody i utracił zdolność manewrowania. Silniki stanęły i dryfując prawie 1 km Costa Concordia zawróciła. Osiadła na skałach tuż przy małym porcie Isola del Giglio. Dokładne miejsce pokazane jest na mapach Google – w dniu publikacji ciekawostki widoczna jest przechylona Costa Concordia. Tragedia pasażerów zaczęła się, gdy na skutek ciągłego wdzierania się wody do kadłuba statek przechylił się o 80° na prawą burtę. Połowa jednostki znalazła się pod wodą. Akcja ratownicza była podjęta zbyt późno. Niektórzy podjęli próbę przepłynięcia morza wpław. Część uratowała się zajmując miejsca na, zbyt późno wodowanych, łodziach ratunkowych. W nich to między innymi znalazł miejsce kapitan Francesco Schettino. Jako pierwsi z pomocą pospieszyli mieszkańcy wyspy.  Rezultatem katastrofy była śmierć 32 osób różnych narodowości. Ranne zostały 64 osoby.

Winą za katastrofę obarczono kapitana statku, któremu zarzucono nieumyślne spowodowanie śmierci i porzucenie statku przed ewakuacją wszystkich pasażerów. Wszystko to było efektem błędnych decyzji kapitana: nakazanie zmiany kursu, nie powiadomienie innych jednostek o swojej trudnej sytuacji i nie wysłanie sygnału mayday. Francesco Schettino przez sąd został uznany winnym i skazany na 16 lat więzienia oraz 300 000 euro odszkodowania.

Leżący u brzegów wyspy wrak spowodował napływ sporej ilości turystów, chcących zobaczyć ten niecodzienny widok. Jednak wrak trzeba było usunąć. Zajął się tym włosko-amerykański koncern Titan-Micoperi. Nikt nie miał w tym doświadczenia, bo nigdy wcześniej nie podnoszono tak przechylonego i wielkiego statku. Zatem przygotowania do operacji były długie i trwały ponad rok. Nowatorska metoda polegała na tym, że najpierw wzmocniono podłoże pod wrakiem, a następnie przystąpiono do pionizacji statku używając do tego 56 lin oraz specjalnych zbiorników balastowych zamocowanych na burtach. Operacja się udała i dnia 27 lipca 2014 roku liniowiec w towarzystwie kilkunastu holowników dopłynął do portu w Genui, gdzie zastał zezłomowany. Całkowity koszt przedsięwzięcia został oszacowany na około 600 mln euro.

Dolomity – narty, wędrówki piesze i rowerowe

Kto był we włoskich Alpach temu na hasło Dolomity pojawiają się przed oczyma przepiękne górskie krajobrazy i malowniczo położone trasy narciarskie. To właśnie tą część Alp Polacy upodobali sobie na miejsce spędzania ferii zimowych tzw. „settimana bianca”.  Dolomity leżą całkowicie na terenie Włoch na terenie trzech prowincji: Trentino, Belluno i Bolzano-Alto Adige/Bozen-Südtirol. Geograficznie rzecz ujmując to pasma górskie leżące w południowej części Alp Wschodnich pomiędzy dolinami: Val Rendena (rzeka Adige i Isarco) od strony zachodniej, rzeki Piave na wschodzie i południu oraz Val Pusteria od strony północnej. Jest uznawane za jedno z najpiękniejszych pasm górskich w Europie. Nic więc dziwnego, że polscy turyści z dużą regularnością lubią przyjeżdżać tu poszaleć na nartach i snowboardzie. Ale nie tylko, bowiem coraz częściej pojawiają się oferty turystyki górskiej (wspinaczkowej, rowerowej) w okresie wiosenno-jesiennym. Wędrówki górskie wzdłuż oznaczonych szlaków są we Włoszech bardzo popularne. Przy okazji, jak się wie gdzie, można nazbierać sporo grzybów.

Piękno krajobrazów, niespotykane wyglądem skały, urozmaicona fauna i flora zostało zauważone  przez Komitet Wykonawczy działający z ramienia UNESCO, który ogłosił dnia 26 czerwca 2009 r. że Dolomity zostały wpisane na listę światowego dziedzictwa naturalnego.

Dolomity nazywane są również Monti Pallidi co oznacza Blade Góry. Po raz pierwszy nazwa geograficzna z terminem „Dolomity” pojawiła się w 1837 roku w przewodniku opublikowanym w Londynie. Obecnie przyjęta nazwa pochodzi od francuskiego geologa Déodat de Dolomieu (1750-1801), który badał skład mineralogiczny skał popularnie tu występujących. Ten typ skał nazwano dolomitem. Skały te powstały w najstarszym okresie ery mezozoicznej tj. około 250 milionów lat temu poprzez nagromadzenie muszli, korali i alg wapiennych w środowisku morskim i tropikalnym. Zawierają one głównie podwójny węglan wapnia i magnezu {MgCa (CO 3 ) 2 }. Ciekawostką jest fakt, że ten skład chemiczny skał wywołuje zjawisko enrosadira (L ’ Alpenglow) polegające na przybieraniu o świcie i przy zachodzie słońca barwy czerwonawej do fioletowej przez większość szczytów Dolomitów. W Cortinie d’Ampezzo znajduje się pomnik francuskiego geologa.

Wypiętrzenie skał na wysokość ponad 3000 m nad poziomem morza jest wynikiem orogenezy alpejskiej czyli zderzenia europejskiej płyty tektonicznej z płytą afrykańską. Dolomity mają sporą ilość szczytów przewyższających 3000 m nad poziom morza. Najwyższe z nich to: Punta Penia w masywie Marmolada – 3342 m n.p.m., a następnie Antelao – 3263 m n.p.m., Tofane (Tofana di Mezzo) – 3244 m,  Monte Civetta – 3220 m i w Dolomitach Brenty Cime Tosa – 3178 m n.p.m. Najwyższy masyw Marmolada składa się z 5 szczytów: Punta Penia, Punta Rocca, Monte Serauta, Punta Ombretta, oraz najniższy Pizzo Serauta 3035 m n.p.m. Marmolada została zdobyta po raz pierwszy dopiero we wrześniu 1864 r. przez  wybitnego alpinistę austriackiego Paula Grohmanna. Dzisiaj na wysokość 3265 m n.p.m. na szczyt Punta Rocca można wjechać kolejką linową. Ciekawostką jest nazwa masywu, która pochodzi z języka ladyńskiego, w którym wyraz marmoleda oznacza „błyszcząca”, co nawiązuje do lodowca (Ghiacciaio della Marmolada) leżącego od strony północnej szczytu.

Skąd, wcześniej wspomniany, język ladyński? Otóż rdzennymi mieszkańcami tych terenów byli i są (bo jest ich jeszcze około 30 tysięcy) Ladynowie. Posiadają oni własną kulturę i język ladyński. Wszelakie informacje o historii i kulturze ladyńskiej gromadzi muzeum etnograficzne w Vigo di Fassa oraz specjalnie powołany instytut w San Martino (Alta Badia) o nazwie „Institut Ladin Micurá de Rü”.

Domeną Dolomitów są sporty zimowe rozpowszechnione za sprawą olimpiady zimowej w 1956 roku w Cortinie d’Ampezzo. Inne rejony to: Val Gardena, Canazei, Reba/Arabba, Alta Badia, Madonna di Campiglio, gdzie co roku odbywają się zawody o puchar świata. Dolomity zapraszają do swych ośrodków klimatyczno-wypoczynkowych również latem, do między innymi: Predazzo, Sesto, San Candido, Cavalese,  Alleghe, Corvara,  Ortisei, Selva Val Gardena, San Martino di Castrozza.

 

Wielcy z Italii – Krzysztof Kolumb

Krzysztof Kolumb (Cristoforo Colombo) ur.1451 w Genui (Włochy), zm. 1506 w Valladolid (Hiszpania) – włoski żeglarz, podróżnik i nawigator, tercjarz franciszkański.
Kapitan wyprawy, która płynęła na trzech statkach: „Santa María”, „Niña” i „Pinta” pod flagą Kastylii-Leonu w poszukiwaniu zachodniej drogi morskiej do wschodniej Azji tj. do Indii, bo tak rozumiano całość Azji od Indii po Japonię. Jako pierwsza wyprawa w historii pokonała Ocean Atlantycki i 12 października 1492 dotarła do Indii Zachodnich czyli Ameryki – kontynentu nieznanego w ówczesnej Europie. Za dokonania został mianowany admirałem i pierwszym namiestnikiem hiszpańskich kolonii w Ameryce Środkowej. Kolumb był organizatorem i kapitanem czterech odkrywczych wypraw transatlantyckich z Hiszpanii do Ameryki zrealizowanych w latach 1492-1504. Jako pierwszy z Europejczyków – opłynął, zbadał i opisał rejon Morza Karaibskiego, w tym środkową część Bahamów, Kubę, Haiti (1492), większość Małych Antyli, Jamajkę (1493) oraz stały ląd Ameryki Południowej w okolicach ujścia rzeki Orinoko (1498) i brzegi Ameryki Północnej na południowo-zachodnim wybrzeżu Morza Karaibskiego (1502), choć niektórzy badacze uznają, że tu mógł go ubiec Amerigo Vespucci. Jako pierwszy Europejczyk usłyszał o istnieniu „Morza Południowego” czyli Pacyfiku. Powracające do Hiszpanii okręty Kolumba sprowadziły do Europy pierwszych indiańskich niewolników, przywiozły próbki nieznanych roślin m.in. kukurydzę, ziemniaki, tytoń i kakao, a także cenne złote ozdoby, perły. W drugą stronę brano konie i osły, bydło i świnie, krzewy winorośli i nasiona europejskich roślin uprawnych, narzędzia rolnicze i psy tresowane do chwytania ludzi.
Podczas wypraw pod dowództwem Kolumba wzniesiono pierwsze europejskie osiedla i misje w Ameryce Środkowej. Jego brat Bartolomeo w 1496 założył na Haiti Santo Domingo, najstarsze istniejące do dziś hiszpańskie miasto w Ameryce. On też tworzył pierwsze mapy oraz opisy regionu Karaibów i ich mieszkańców. Kolumb dał początek odkryć geograficznych na całej Półkuli Zachodniej. Wraz z odkryciami kroczyła krwawa konkwista i rabunkowa eksploatacja obu kontynentów, przymusowa chrystianizacja oraz kolonizacja tubylczych ludów Ameryki, które tak de facto Kolumb błędnie nazwał: Indios – Indianami.
Kolumb popełnił też inne błędy – zaniżył np. długość równika i wielkość Ziemi, błędnie sytuował Japonię i Chiny na kuli ziemskiej, przez co wierzył w możliwość bezpośredniego dotarcia do tych krajów po wypłynięciu z Europy w kierunku zachodnim. Krytykowany za skromne zdobycze materialne dostarczane władcom Hiszpanii, a zwłaszcza za małe ilości złota i przypraw korzennych, oraz za nieudolne zarządzanie koloniami oraz prześladowanie tubylców, toczył wieloletnie spory o utrzymanie władzy i obiecane mu przywileje.
Podróże Kolumba – oraz rozpowszechniane w całej Europie relacje z nich (i o nich) – zapoczątkowały trwały proces europejskiej kolonizacji obu Ameryk oraz wiele istotnych i nieodwracalnych zmian społecznych, politycznych, ekonomicznych, kulturalnych i przyrodniczych po obu stronach Atlantyku. Krzysztof Kolumb zmarł samotnie i w zapomnieniu na terenie Hiszpanii.